Z radosnym designem Jonathana Adlera spotkałam się kilkanaście lat temu gdy byłam w Stanach Zjednoczonych. Polubiłam natychmiast i tak jest do dziś.
Wtedy było to dla mnie coś zupełnie nowego, niezwykle odważnego i jakże innego niż to, co wówczas mieliśmy w polskich wnętrzach.
Jonathan Adler to projektant pochodzący z New Jersey, ulubieniec Ameryki. Zaczynał od ceramiki, jako nastolatek pokochał glinę i chciał zostać ceramikiem. W 1994r. rozpoczął współpracę z nowojorskim domem handlowym Barneys. Dziś jego imperium to sklepy w Stanach Zjednoczonych i Europie, tysiące produktów i setki projektów. Tworzy meble, oświetlenie, dekoracje od poduszek po dywany.
Swoje prace opisuje jako radość, styl i rękodzieło. Punktem wyjścia jego wnętrz są zawsze proste formy
do których wprowadza mnóstwo radosnych kolorów i odważnych, graficznych wzorów.
Kilka lat temu podbił świat wnętrz hasłem „happy chic”, pokazując w ten sposób, że wnętrze stylowe
i szykowne wcale nie musi być nudne, napuszone i sztywne.
I za to go uwielbiam, tworzy wnętrza kolorowe, radosne z odrobiną humoru i pikanterii.
Czasem jego styl jest określany jako modern american glamour, czasem zarzuca mu się kiczowatość, czasem robi coś tak szalonego jak dom dla Barbie w naturalnych rozmiarach ale on twierdzi, że dizajn potrzebuje odrobiny frywolności i zabawy.
Nie każdemu jego wnętrza i projekty przypadną do gustu ale ocenicie sami. Może znajdziecie coś dla siebie.
Ja w ciemno biorę przepiękne lampy i fotele
Utalentowany Pan Adler to mój ulubieniec pośród projektantów z za oceanu, jestem ciekawa czy przypadł Wam do gustu?
Najbliższy sklep Adlera znajduje się w Londynie. Dodatki i akcesoria nie zabijają ceną, meble natomiast są już poza moim zasięgiem. Ucieszyłby mnie taki drobiazg jak ta stacja dokująca na moją „komóreczkę” w formie telefonu:)
Poznajcie Pana Adlera.
Zdjęcia pochodzą oczywiście z Pinteresta i strony www.jonathanadler.com
Znacie aplikację bloglovin?
<a href=”http://www.bloglovin.com/blog/14128801/?claim=n7gsx6d674e”>Follow my blog with Bloglovin</a>
11 Comments
Kasia
Adler to jeden z moich ulubionych projektantów 🙂 Pisałam o nim w swojej serii „Z amerykańskich sklepów”. Podoba mi się to szaleństwo, ten pozorny chaos, choć oczywiście podchodzę do jego projektów z dystansem, nie wszystko bowiem do mnie przemawia. Mimo to uwielbiam go za umiejętność przełamania monotonii i naprawdę czuję, że jego styl jest najbliższy memu sercu. Owszem, lubię biało-szarą klasykę, symetrię, elegancki nikiel, ale chyba sama nie umiałabym żyć w takich wnętrzach nieco chłodnych, trochę zbyt eleganckich, wymuskanych. U Adlera dzieje się dużo, wnętrza tętnią życiem – szybko można w nich odzyskać dobry humor, bo to przecież radosny design 😀
Simplymystyle
Kasia, zgadzam się z Tobą w 100%. Uwielbiam wnętrza w stylu NYC ale muszę dodać do nich trochę pieprzu? żeby to były moje wnętrza a nie kopia inspiracji. Musiałam post o Adlerze u Ciebie przeoczyć. Muszę to naprawić?
Ewelina
Już wiem, dlaczego masz zygzaki na ścianie! To sprawka pana Adlera 😉 ps. ten pierwszy fotel jest cudny <3
Joanna
„Ja w ciemno biorę przepiękne lampy i fotele” – JA TEŻ:)
Marta
To na zakupy do Londynu się wybieramy:)
Dorota
Podoba mi się wszystko !!! Post, zdjęcia, pan Adler. I też widzę jego wpływ na Twoje mieszkanie. I tutaj chylę czoła, bo potrzeba nie lada odwagi i gustu, żeby umieć w stylu Adlera zaaranżować przestrzeń. Najbardziej urzeka mnie pozorny chaos i lekki nadmiar, o którym wspomniałyście z Lui. Chyba osobiście mam dosyć wymuskanych klasycznych wnętrz, gdzie przestawienie o kilka cm jakiegoś elementu stałoby się bijącym po oczach zgrzytem. Tu jest bardziej domowo, ciepło. W tych inspiracjach widzę domowników. Nie zastanawiam się, czy za oceanem jest błoto, albo co „oni” robią z butami na białym dywaniku przy wejściu :). No i te kolory – wreszcie!! Marta, jestem bardzo ciekawa Twojego domu. Mam przeczucie, że jest intrygujące 🙂
Marta
Dzięki Dorota, cieszę się że właśnie Tobie się podoba, bo to raczej coś innego niż Ty lubisz. Ja takie wnętrza uwielbiam energetyczne, radosne. Długo musiałam przekonywać męża do moich pomysłów ale powoli zaczyna mu się u nas podobać;), bał się nadmiaru kolorów i wzorów. Chociaż jeszcze długa droga przed nami, jeszcze dużo rzeczy musimy dokończyć. A o swoim domu często słyszymy, że jest inny, odważny. Zaczynamy już od progu, drzwi do domu nie są białe czy brązowe. To chyba moje podróże w młodości zaszczepiły we mnie miłość do nieco odważniejszych wnętrz.
Dorota
Marta, ja jestem wnętrzarskim cykorem z brakiem umiejętności i wizji. Wybieram to, co bezpieczne często kosztem końcowego efektu. Zresztą nie ja jedna 🙂 Ileż wnętrz wokół to jedynie szarość z bielą, szkło i nikiel? U Ciebie jest coś więcej – energia, odwaga w łączeniu rzeczy teoretycznie nie dających się połączyć. To nie jest tak, że ja nie lubię 🙂 Ja po prostu nie mam talentu 🙂 A Ty masz.
Marta
Nie wiem czy to talent, robię to intuicyjnie, nie wszystko mi wychodzi:)
homelikeilike.com
Świetny artykuł! Takie lubię! Poznawcze. Co do stylu Pana Adlera – dla mnie za dużo się dzieje, ale pojedyncze elementy też brałabym! Fotele – super, żółwie (lampy?) – kapitalne! Podobają mi się obrazy, które proponuje w aranżacjach. Oświetlenie – bardzo! Seria mebli z niewidocznymi płaszczyznami (plexi? szkło?) – podoba mi się!
No i podsumowując: widać, że jest Twoim ulubionym stylistą 🙂 Chociaż Twój dom znam jedynie na podstawie kilku zdjęć, dostrzegam w nim wyraźne inspiracje.
Simply My Style
Dzięki Lui. Dokładnie tak jak piszesz – czasem dzieje się trochę aż za bardzo, nawet jak dla mnie ale z jego projektów bije tyle radochy i szaleństwa, że w taki deszczowy poniedziałek od razu jest weselej i zaczynam kombinować gdzie jeszcze w domu dodać trochę koloru:)