Jak dobrze że już maj. Nie wiem jak Wy, ale ja za kwietniem nie będę tęsknić. Wcale. Majówkę spędzę pewnie w swetrze i z kubkiem gorącej herbaty. Dołączy do mnie Edyta i będziemy spacerować kilka dni w najchłodniejszym mieście nad polskim morzem. Cóż, taki mamy klimat i raczej niewiele możemy zmienić w tej kwestii. Mamy kilka opcji, albo zostajemy na miejscu, cieszymy się tym co dostajemy i czerpiemy z tego garściami albo wygrywamy w totolotka i lecimy do Australii. Osobiście wolałabym drugą wersję, najpierw jednak muszę zacząć grać;). A gra jest warta świeczki bo natknęłam się ostatnio na niezwykle piękny hotel położony na wschodnim wybrzeżu Australii. W tonacji blue and white oczywiście. Halcyon House, bo tam Was dzisiaj zabieram, w latach 60-tych ubiegłego wieku był motelem jakich wiele. Miał jednak szczęście bo zainteresowała się nim rodzina Bickle. Dwie piękne siostry, Siobhan i Elisha Bickle postanowiły stworzyć miejsce, skąd goście będą wracać do domu z bagażem pięknych wspomnień.
Projektem zajęły się architektka Virginia Kerridge i projektantka wnętrz Anna Spiro. Ten duet stworzył hotel, który bardzo szybko zyskał miano jednego z najpiękniejszych na Złotym Wybrzeżu Australii.
Finezja, wyrafinowanie a jednocześnie prostota i przytulność tego miejsca sprawiają, że goście z nostalgią wspominają to niezwykłe miejsce. I właśnie taki efekt chcieli osiągnąć właściciele. Ale wystarczy już słów. Ogrzejmy się trochę w australijskim słońcu. Niech mówią zdjęcia.
W hotelu jest 21 pokoi a każdy inny. Siostry Bickle i Anna Spiro przeszukiwały targi staroci, galerie i sklepy na całym świecie by stworzyć niezapomniany charakter hotelu. Tkaniny, antyki, sztuka i meble sprawiają, że goście czują się wyjątkowo dopieszczeni a jednocześnie nie onieśmieleni urodą tego miejsca. Przyjrzyjcie się ścianom, które nie są wyłożone tapetami a obłędnymi tkaninami. Wszystko w tak ukochanej przeze mnie kolorystyce blue and white.
Łazienki skąpane w słońcu
W tym hotelu gości nie wita się schłodzonym szampanem a porcją tradycyjnych lodów.
Hotelowa restauracja Paper Daisy serwuje gościom niezapomniane doznania kulinarne. tak piszą internety.
Spójrzcie na biblioteczkę.
Wyjdźmy jednak na zewnątrz, tam też jest czym oczy nacieszyć.
Somewhere over the rainbow jest miejsce stworzone dla mnie…….
…..muszę tylko zacząć grać.
Tymczasem wracam na ziemię, pakuję swetry i kurtki. Czas przywitać maj.
Marta.
Zdjęcia pochodzą ze strony hotelu
i Vouge Living Australia.
8 Comments
Anka
Mieszkać w Australii to moje marzenie od zawsze- nawet nie wiem skąd ta Australia tak we mnie siedzi – może poprzednie wcielenie. ..:)) Marta gramy więc razem w tego totka – w końcu którejś musi się udać ?? a wtedy…wiesz….Australia i my :)) Buziaki
Simply My Style
A oglądałaś taki serial „Córki McLeoda”. Pewnie, że gramy. Buziaki.
Kasiaros
Rozmarzyłam się <3
Home like I like
Cudownie <3
Ewa
Cudowny! Będę podziwiać przez kilka dni, bo chwilowo, po tym pierwszym rzucie oka aż się zapowietrzyłam z wrażenia! Również zaczynam grać w totka ?
Marta
O tak! Cudowny! Całą majówkę go podziwiałam. Chyba piękniejszego nie widziałam. Odpowiada mi w nim wszystko. Dla mnie to taki hotel, nie hotel. Zupełnie odbiega od moich wyobrażeń i skojarzeń hotelowych. Niestety po sprawdzeniu cennika stwierdzam, że kumulacja w totka jest koniecznie potrzeba ;)))
Clara | Interiors by Clara
Przepiekne klimaty i dekoracje, A złoty żyrandol i bambusowe krzesła to już dla mnie mistrzostwo. Uwielbiam tamte rejony globu i ich stylistykę.
Marta
Szkoda tylko, że tak strasznie daleko do tej pięknej Australii, ale nie ustaję w poszukiwaniach. Może uda się coś znaleźć nieco bliżej ;). O tak lampa i krzesła są idealne. Z resztą, każda jedna lampa w tym hotelu i każdy jeden mebel to dla mnie mistrzostwo.